Już od niepamiętnych dla mnie czasów nie zdarzyło się coś podobnego. Mój mózg niemal wywrócił się na lewą stronę pod wpływem nowo przyswojonej wiedzy. Niemal czułem, jak nieużywane do tej pory synapsy nagle budzą się i zaczynają pracować nad tworzeniem nowych połączeń (skrzypiąc przy tym niemiłosiernie). To było uczucie z gatunku tych najbardziej odświeżających i wymagających zmiany dotychczasowych przyzwyczajeń. Jeszcze ciągle , mimo że upłynęły już 2 tygodnie, nie otrząsnąłem się z szoku intelektualnego.
Co wywołało ten wstrząs? Coś tak przyziemnego i nie kojarzącego się z odczuciami, które właśnie opisałem, jak... poznanie nowego języka programowania. Znacząco odmiennego od tych, które znałem i używałem do tej pory. Niszowego, ale i odkrywczego. Po prostu - czysto funkcyjnego. Tak, wiem, to żadna nowość, języki funkcyjne żyją od dawna i mają się dobrze, jednak jakimś dziwnym trafem do tej pory nie miałem z nimi styczności. Aż do teraz. I podejrzewam, że już na dobre zagoszczą w moim małym świecie.
Ten post to tylko zajawka. Szczegóły oczywiście też się pojawią. Na razie musi wystarczyć jeden - chodzi o język Haskell.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz