Sporo mojej pracy dotyczy aplikacji WWW (web applications). Z tego powodu należę do dużej grupy ludzi niezadowolonych - to najłagodniejsze określenie - z powodu konieczności użerania się z produktem Internet Explorer firmy MS, a konkretnie z jego silnikiem renderującym strony HTML. Powstało mnóstwo stron opisujących błędy tego silnika oraz sposobów ich obejścia, nie zawsze niestety skutecznych. Wiele napisano również o tym, jak bardzo zacofana jest w IE obsługa standardów (szczątkowa obsługa CSS 2 - pochodzącego z 1998 roku, brak obsługi XHTML 1.1 - to rok 2001 się kłania, brak wsparcia dla SVG 1.1 - zatwierdzonego w 2003 roku). Jednak miesiąc temu na blogu IE pojawiła się pierwsza jaskółka nadziei: kolejna, 8. już wersja IE, ma być zgodna z CSS2! Niedługo potem z piekła zaczęły docierać sygnały o wyraźnym ochłodzeniu.
Minął miesiąc i oto na tym samym blogu pojawia się wpis "Compatibility and IE8". I wszystko wraca do normy. Owszem, IE8 będzie poprawnie(*) obsługiwał CSS2, ale... mało kto się o tym dowie, bo ten tryb "super-zgodności-a-nie-jak-do-tej-pory-takiej-zwykłej-zgodności" będzie się włączał tylko na specjalne życzenie wyświetlanej strony (po dodaniu do niej odpowiedniego tagu <meta>). Czyli po raz kolejny (po sztuczce z odpowiednio spreparowanym DOCTYPE i komentarzami-instrukcjami "if IE") pojawi się hak / przełącznik / obejście dla poprzednio zepsutych implementacji. To już przestało być śmieszne, chociaż co bardziej wytrwali w komentarzach do wpisu na blogu dowcipnie i z sarkazmem sugerują że w IE9 będzie tryb "hiper-zgodności-tym-razem-to-już-naprawdę" włączany np. głośnym klaśnięciem w dłonie...
(*) oczywiście może się okazać, że będzie to "poprawnie", ale tylko w microsoftowym znaczeniu tego słowa; pożyjemy zobaczymy
czwartek, 24 stycznia 2008
Subskrybuj:
Posty (Atom)